Perełki polskiego jazzu A.D. 2020
Tradycyjnie czas na podsumowanie, tego co w 2020 w jazzie się zadziało. Powiedzieć, że był to rok dziwny to w zasadzie nic nie powiedzieć. I faktycznie chyba szkoda strzępić języka. Lepiej uwagę poświęcić sprawom wyższym, piękniejszym i estetycznie łechtającym gusta. Tradycyjnie przedstawiam moją subiektywną piątkę najlepszych albumów polskiej sceny jazzowej (kolejność przypadkowa).
Piotr Damasiewicz & Into
the Roots Śpiwle
Piotr Damasiewicz
konsekwentnie robi swoje i jak widać ma to sens. Pod szyldem nowej inicjatywy
L.A.S. (Listening and Sounding)
wydał już dwa albumy: Vienna Suite z Viennese Connection oraz Śpiwle w formule tria. Szczególnie do gustu przypadła mi ta druga płyta. Tak
grałby Don Cherry gdyby mieszkał w Polsce, a dokładniej w Suchej Beskidzkiej. Damasiewicz
pielgrzymuje (duchowo i muzycznie), a dokąd dojdzie? To pytanie wydaje się
najbardziej ekscytować.
New Bone Longing
Kiedy w maju słusznie minionego
roku raczyłem się tym albumem przewidziałem, że znajdzie się w mojej piątce. I
się znalazł. Tomasz Kudyk w niezwykle osobistym hołdzie dla swojego Taty wpisał
się idealnie w estetykę współczesnego jazzu europejskiego, którego precyzyjniej
określić może estetyką ECM. W 2018 roku moje zapotrzebowanie na ten idiom
wypełnił Piotr Schmidt ze swoim hołdem dla Tomasza Stańki, teraz idealnie
wypełnił go hołd Kudyka.
Oleś Brothers i Piotr
Orzechowski Waterfall: Music of Joe
Zawinul
Dorobek Joe Zawinula
zaprezentowany w zupełnie innej estetyce. O tym, jak sobie jazzmani poradzili
jego dorobkiem najlepiej niech świadczy fakt, iż zupełnie nie rozpoznałem
mojego ulubionego utworu Weather Report Unknow
Solider. Pianohooligan, tutaj po prostu Piotr Orzechowski, pokazał, że na
salonach czuje się świetnie, a garnitur leży na nim równie dobrze jak dresowa
bluza. Waterfall to także jedna z lepiej zrealizowanych płyt, jakie ostatnimi czasy
wydała polska ziemia.
Ulf Johansson Werre Trio Two Hearts
Wytwórnia For Tune
każdego roku wydaje coś co wybitnie trafia w moje gusta. Tak jest i tym razem.
Szwedzko-polskie trio - obok lidera Zbigniew Wrombel na kontrabasie i Wojciech
Lubczyński na perkusji – zaszczepiło na grunt jazzu klasykę polskiego i
szwedzkiego folkloru. Mamy tu Dwa serduszka, Cyt Cyt, Cyraneczkę i inne znane
od dziada pradziada utwory. Nie pierwsza to taka jazzowa próba, ale wyróżnia ją
niezwykle dynamiczna narracja utrzymana w klimacie hard bopowym i nawiązaniami do
samego Milesa Davisa.
Tatvamasi The Third
Ear Music
Chłopaki z Lublina z zacnymi gośćmi (m.in. Damasiewicz, Küchen, Trilla) wypuścili na świat improwizacyjne cudo. O ile przy improwizacjach zapisanych na płytę zawsze jest ryzyko drzemki, to improwizacyjna sztuka proponowana przez Grzegorza Lesiaka i kolegów stawia na nogi niczym.... (dopowiedzcie sobie sami). Zmiany tempa, psychorockowe kopnięcia, echa Soft Machine, stajni Warhola i całej awangardy lat 60. – mamy tu istny koktajl – koktajl ze wspaniałymi wisienkami, którymi dla mnie są kobiety: Marta Grzywacz i Agu Gurczyńska. Ich barwa głosu, wokalizy i quasi-melorecytację wznoszą tę muzykę z poziomu wysokiego na jeszcze wyższy.
Komentarze
Prześlij komentarz