Piotr Damasiewicz, Into The Roots "Świtanie"
Świat miał Dona Cherry’ego, my mamy Piotra Damasiewicza, który od kilku dobrych lat wędruje przez swój L.A.S. (Listening and Sounding – autorska inicjatywa wydawnicza trębacza), nie tyle wbrew mainstreamowi, ale obok niego – niezależnie i na własnych zasadach. I na tych zasadach wytycza ścieżki przenikania free jazzu z szeroko pojętym folklorem, co ważne, po swojemu – dotychczas wydane „Śpiwle” (2020) i „Watra” (2021) wymykają się wyraźnie schematom może czasem zbyt uparcie powielanym przez kolegów z branży.
Podobnie rzecz ma się ze „Świtaniem”, trzecim z kolei, ale pewnie nie ostatnim, dziełem zrodzonym na etniczno-jazzowym szlaku Damasiewicza. Zaczyna się on gdzieś w chacie pobudowanej na stokach Karpat Zachodnich i biegnie przez Afrykę, aż na Daleki Wschód, do Japonii. Na jazzowym fundamencie (trio: trąbka, kontrabas, perkusja), kolejne cegły muzycznej Wieży Babel stawiają m.in. bliskie polskiej tradycji flet, cymbały i dudy, ale też marokańskie gimbri (rodzaj lutni), czy japońskie koto (rodzaj cytry). Jednak inaczej niż w Starym Testamencie, do pomieszania „języków” nie dochodzi, a wręcz przeciwnie: z odmienności powstaje zrozumiały i nad wyraz spójny przekaz.
O ile otwierająca album „Nasa Krówka” mogłaby z powodzeniem wybrzmieć na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym, to już drugi w kolejności „Świt” swoją hipnotyzującą dzikością, transowym zaśpiewem i pokrzykiwaniami samego Damasiewicza rzuca nas w rejony niegdyś zamieszkiwane przez Majów i Azteków. Odległe tradycje spotykają się (i świetnie dogadują) w „W ogrodzie rózo”. Tu flet wraz z koto, uzupełniane przez stawiającą wyraźne akcenty perkusję, są orientalnym tłem dla przepełnionego dramatyzmem śpiewu żeńskiego wyrastającego z kolei z rodzimej ludowości.
W końcu Damasiewicz chwyta za trąbkę i prowadząc do finału ów dramatyzm (rozbuchany dodatkowo rzewną partią skrzypiec) powoli wygasza. Muzycznie docieramy też na Daleki Wschód („Kumiko”), gdzie w ramach wytyczonych przez kontrabas nieartykułowane zawołania Damasiewicza i plastyczne frazowanie jego trąbki podejmują dialog z koto i gimbri. Potem wracamy w Karpaty, dokładniej na Słowację – ballada „Kolisecko moja” za sprawą sekcji rytmicznej jest nad wyraz posępna, a gra trębacza nadaje jej prawie mistycznego sznytu. „Nagare” w języku japońskim oznacza strumień, odkręca go osobiście Damasiewicz, bawi się dźwiękiem, a jego pokrzykiwania zdają się być hołdem złożonym pierwotności.
Gdzieś w tle, subtelnie, acz zauważalnie, przygrywa mu gimbri. Dzieło wieńczy „Nów” – triumwirat perkusji, organów i kontrabasu wytycza szlak, na który w końcu wkracza trąbka. Brzmi to wszystko jakoś tak złowieszczo, aż w końcu gaśnie. Robi się całkiem ciemno.
Skład:
Piotr Damasiewicz – trąbka, organy, harmonium, instrumenty perkusyjne, głos
Zbigniew Kozera – kontrabas, gimbri (sintir)
Paweł Szpura – perkusja
oraz
Alicja Krzeszowiak – śpiew
Kamila Krzeszowiak – śpiew
Paulina Kaźmierczak – śpiew, skrzypce
Michał Żak – flet, cymbały, szałamaja
Katarzyna Karpowicz – koto
Krzysztof Ryt – altówka pięciostrunowa
Marek Ryt – dudy, piszczałka, waltornia
Komentarze
Prześlij komentarz