O.N.E. Quintet "One": recenzja
Debiutancką
płytę O.N.E. Quintet miałem w swoim odtwarzaczu kiedy tylko ujrzała światło
dzienne, czyli w maju. To co sprawiło, że po album sięgnąłem było nieco seksistowskie:
chciałem usłyszeć jak radzi sobie formacja tworzona wyłącznie przez kobiety. Przesłuchałem,
ale przyznaję z ręką na sercu: było to odsłuch niejako przy okazji innych
czynności, bez należytego skupienia i atencji. Wiem, dla recenzenta to grzech
niewybaczalny, ale mimo wszystko wybaczcie! Nie ma jednak tego złego. W pandemicznych okolicznościach O.N.E. Quintet
zagrał w drugiej połowie lipca koncert w lubelskim Centrum Kultury. I to co się
tam wówczas nawyprawiało sprawiło, że postanowiłem swój grzech zaniedbania
odpokutować. W rolach głównych wystąpiły: Monia Muc (saksofon),
Dominika Rusinowska (skrzypce), Paulina Atmańska (fortepian), Kamila Drabek
(kontrabas), Patrycja Wybrańczyk (perkusja). Debiutancki materiał to siedem
kompozycji, z których poza Niekochaną
Komedy i opartą na melodii tradycyjnej Drożynie
wszystkie mają autorski charakter. Całość została zaprezentowana lubelskiej
publiczności, dlatego też recenzję opieram na odsłuchu koncertowym bo live zawsze wygrywa z płytą. Pierwsze co
rzuca się na uszy to niebywały talent dziewczyn do tworzenia kompozycji, które
mają wszelkie predyspozycje by być klasykami polskiego jazzu. Wystarczy
posłuchać choćby motywu przewodniego As
Close As Night by zobaczyć, iż mam rację. Ten utwór moim zdaniem najlepiej definiuje
cały dyskurs obrany przez kwintet, dyskurs liryczno-harmoniczno-improwizacyjny.
Liryka budowana jest przede wszystkim przez Paulinę Atamańską, a jej sposób
gry, taki niby od niechcenia, jest doprawdy fascynujący. Skrzypce i saksofon
nadają formacji niepokornego wymiaru, a zarazem wyraźnie akcentują
polish-jazzowy rodowód formacji (vide: Drożyna).
W utworach Something Impossilble Possible i Wrotek uwalnia się potencjał kwintetu jeśli chodzi o improwizację. Gra
unisiono saksofonu i fortepianu w tej pierwszej kompozycji naprawdę zwala z
nóg! Kiedy harmoniczna struktura się chwieje otwiera się pole do improwizacji,
dziewczyny improwizują odważnie bo w kierunku free. Lubelski koncert zakończył
utwór Stypa. Ktoś z publiczności
werbalnie nawet zakrzykną, żeby ją zagrać. Wbrew tytułowi jest to podróż w
obszary baśni i snu. Unosi się aura metafizyki, o czym przekonuje nas już
tajemnicze intro perkusyjne, saksofon z fortepianem tworzą naprawdę niesamowite
pejzaże. Cholera, tego nie da się dobrze opisać, trzeba posłuchać i basta! Do
końca roku jeszcze trochę czasu jest, ale gdybym miał wskazać jeden utwór, który
w 2020 roku zrobił na mnie największe wrażenie to byłaby nim właśnie Stypa. Hasło, iż jazz jest kobietą
wybrzmiewa coraz donośniej, O.N.E. Qintet udowadnia, iż wyjątkowej klasy to
kobieta.
Komentarze
Prześlij komentarz