Kornet Olemana: recenzja
Covid szaleje, świat oszalał, a my z nim. Cóż pozostało? Muzyka i literatura. Jest taki projekt,
który łączy te dwie sfery. Kornet Olemana – zespół powołany przez pisarza Mariusza
Czubaja na potrzeby książki Około północy
(z jazzem, wódką, papierosami i dziewczynami w tle). Czubaj, pisarz
zawodowy, jazzman-naturszczyk dobrał sobie kilku mocnych skurczybyków i nagrał
z nimi płytę powodując tym samym, że fikcja literacka stała się empirią. Skurczybykami,
którzy stanęli obok Czubaja byli: Michał J. Ciesielski (saksofon tenorowy),
Dawid Lipka (trąbka), Maciej Sadowski (kontrabas), Tomasz Koper (perkusja) i Michał Wandzilak (fortepian). Sam Czubaj jako spiritus movens, całego
przedsięwzięcia również się na niej pojawił – w dwojakiej roli: grając na
saksofonie altowym i czytając fragmenty książki od której wszystko się zaczęło.
Oczywiście, średnio rozgarnięty zjadacz muzyki alternatywnej po składzie zespołu
od razu widzi, że to de facto Zgniłość, z której z roli narracyjnej wypadł
Świetlicki, a wpadł Czubaj. Album Kornetu Olemana to dzieło jakich już się nie
wydaje! Wspaniały, metafizyczny powrót do lat 60., do tych zadymionych piwnic,
gdzie gęsto grano jam session. Jest to muzyka czysta i dziewicza, bez żadnych
pretensji, aspiracji i kreacji. Grzegorz Lesiak, lider zespołu Tatvamasi
stwierdził w rozmowie ze mną dla magazynu Jazz Press, że „improwizacja stanowi strumień świadomości”. To niezwykle
celne słowa, które zarazem idealnie oddają charakter sztuki uprawianej przez
Kornet Olemana, łączącej w jedno żywioł harmonii (Nekrodżoby), improwizacji (Jednozdanie)
oraz free (zgniłościowy Mariusz wracaj do
domu, Udar Omana). Na warstwę jazzową Czubaj nałożył fragmenty
swojej powieści Około północy. Dość
ryzykowny zabieg sprawdził się w tym przypadku idealnie: zaiskrzyło i skorelowało,
dokonał się „Świetlicyzm”. Bije on na tym albumie łunami wręcz szerokimi, w
dużej mierze za sprawą samego Czubaja, którego tembr głosu, jak i sama maniera
czytania stanowi niemal idealne odwzorowanie specyficznego kunsztu
Świetlickiego. Proza Czubaja zyskała za sprawą jazzu fajnego, dusznego, zadymionego klimatu i pozostaje mi tylko żałować, że czytając Około północy rok temu nie ubogaciłem sobie tego procesu jakimś jazzowym tłem (np. Kind of Blue). A zatem wniosek jest taki: czytając - słuchaj, słuchając - czytaj!
Komentarze
Prześlij komentarz