Audiofilskie gramofony wagi ciężkiej z lubelskiej manufaktury - wywiad z Januszem Sikorą
Na
bazie niezadowolenia z tego, jak brzmi gramofon znanej firmy kupiony za niemałe
pieniądze postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczął konstruować gramofony,
które zarówno pod względem jakości, jak i designu są audiofilskimi dziełami
sztuki. Tajniki tej sztuki zdradza nam Janusz Sikora, twórca marki „J. Sikora
Turntables”.
Jest
pan z zawodu mechanikiem obróbki skrawaniem, od 37 lat prowadzi firmę zajmującą
się obróbką metali kolorowych, jak to się zatem stało, że zaczął Pan
konstruować gramofony?
Po prostu hobby.
Grałem w młodości na gitarze, ale uznałem, że nie jestem wirtuozem i dałem
sobie z tym spokój. Ale miłość do muzyki pozostała. Z racji tego, że mój ojciec
robił wzmacniacze lampowe to i ja się trochę na tym znałem. Przez trzy lata
konstruowałem wzmacniacze lampowe razem z Olegiem Burdjakiem pod szyldem marki
„Burdjak & Sikora”. Kilkanaście lat temu, kiedy nastąpił renesans płyty
winylowej, kupiłem gramofon znanej niemieckiej firmy, kosztował dużo bo 24
tysiące złotych. Kiedy go podłączyłem przeżyłem szok – to nie grało tak jak
powinno, tak jak sobie wyobrażałem. W efekcie drewniana część tego gramofonu
wylądowała w piecu, a resztę postanowiłem przerobić tworząc swój własny gramofon.
Potem zacząłem pogłębiać wiedzę na temat gramofonów, robiłem autorskie
egzemplarze dla znajomych, aż w końcu, w 2014 roku, już jako marka „J. Sikora
Turntables” pierwszy raz pojawiliśmy się na wystawie Audio Show w Warszawie.
Powiedział
Pan w jednym z wywiadów, że gramofon powinien być martwy. Co to oznacza?
Martwy to znaczy
nieczuły na drgania zewnętrzne i na dźwięk wydobywający się z kolumn. Czyli np.
tupanie czy inne wstrząsy nie powinny mieć wpływu na to, jak gramofon gra. W
przeszłości stosowano zawieszenie sprężynowe, ale to ciężkie, ważące
kilkadziesiąt kilo, gramofony, tzw. mass-loadery są najlepsze na świecie.
I
właśnie Pan takie ciężkie gramofony stworzył. Konkretnie trzy modele
gramofonów: Initial, Standard i Reference. Pierwszy waży
28, ostatni 108 kilo, czyli od wagi lekkiej po ciężką. Co wyróżnia poszczególne
modele?
Gramofon
Standard powstał jako pierwszy, potem stworzyliśmy najwyższy model Reference, a
następnie szukaliśmy czegoś dla klientów z mniejszym zasobem gotówki i
zrobiliśmy model Initial. Wszystkie trzy modele są wykonane z różnych metali
łączonych ze sobą: kilka odmian aluminium, mosiądz i brąz. Każdy rodzaj
materiału ma bowiem inne pochłanianie energii, dzięki czemu zyskuje się całe
spektrum pochłaniania rezonansów. Oczywiście im metalu jest więcej, tym cięższa
waga gramofonu. Ogólny charakter brzmienia tych trzech gramofonów jest podobny,
ich jakość jest bardzo wysoka. Nawet ten najtańszy, Initial, niczym nie
ustępuje 2-3 razy droższym gramofonom zachodnim. We wszystkich gramofonach jest
taki sam rodzaj silnika i sterowniki, przy czym w Initialu jest jeden silnik, w
modelu Standard dwa, a w Reference cztery. Różnią się też talerzami: w
najtańszym talerz wykonany jest z wyłącznie z materiału derlin, a w modelach
wyższych w środku talerza znajduje się pierścień żeliwny, bo żeliwo to
najlepszy materiał do pochłaniania rezonansów.
Skupmy
się na modelu najcięższym, ponad 100-killowym Reference. Proszę przedstawić
czytelnikom skróconą wersję produkcji tego gramofonu.
Zamawiamy
materiały i wszystko wykonujemy sami. Mamy w zakładzie urządzenia potrzebne do
obróbki: frezarki, tokarki. Zaczyna się od podstawy, czyli plinty głównej
wykonanej ze specjalnie odpuszczanego aluminium. Plinta jest frezowana od
spodu, żeby umieścić tam całą elektronikę do sterowania. Zajmuje to ponad
tydzień. Następnym krokiem jest wykonanie powierzchni i lakierowanie czarnym
lakierem fortepianowym. Później dochodzi wieża, czyli główna podstawa pod
talerz, wykonana z brązu, żeliwa, stali inoks i aluminium, a także ważące 5
kilogramów silniki ze stali inoks oraz brązu. Używamy najlepszych silników,
które są stosowane w zaawansowanej medycynie i które nie mają prawa ulec
awarii. Dodatkowo mamy opracowane własne sterowanie: silniki są sterowane
generatorem kwarcowym, co gwarantuje dużą precyzję. Silnik z talerzem łączy
tylko gumowy pasek: stosujemy po dwa paski na jeden silnik, żeby najdrobniejsze
błędy wynikające z mikro nierówności pasków
wzajemnie się eliminowały.
Jak
jest z awaryjnością tego sprzętu?
W tych
gramofonach nie ma się co zepsuć. Od 12 lat produkcji nie mieliśmy ani jednej
reklamacji.
Zrobiliście
też ramię do gramofonu, które zbiera świetne recenzje.
Tak,
stworzyliśmy je bo opieranie się na ramionach innych firm było dla nas
uciążliwe. Wcześniej stosowaliśmy w naszych gramofonach ramiona Franca Kuzmy ze
Słowenii, jednak z racji umów między dystrybutorami Kuzma nie mógł nam
sprzedawać swoich najwyższych modeli. To nas mocno ograniczało i postanowiliśmy
opracować własne ramię. Wykonane jest ono z Kevlaru®, czyli jednego z
najmocniejszych materiałów jakie stworzył człowiek. Nikt przed nami tego nie
zrobił. Podobnie jak w gramofonach, wykorzystaliśmy aluminium, brąz, stal inoks
i żeliwo. Mnóstwo czasu zajęło nam dopracowanie tego wszystkiego, ale jestem
zadowolony z efektów. Ramię promujemy od roku i jest duży, pozytywny, oddźwięk
na świecie. W zeszłym roku na niezwykle
prestiżowej imprezie Rocky Mountain Audio Fest w USA nasze ramie znalazło się w
piątce najlepszych ramion gramofonowych na świecie. To wyróżnienie ma prestiż
porównywalny z nominacją filmu do Oskara.
Jakim
źródłem dźwięku jest gramofon?
Gramofon daje
dużo większe możliwości niż np. odtwarzacz CD. Możemy dopasować gramofon do
specyfiki brzmienia systemu, wzmacniacza, kolumn i naszych osobistych preferencji.
Ważne znaczenie ma dobór wkładki gramofonowej, albowiem każda ma swoją
właściwość: jedna ma bardziej ciepłe brzmienie, druga jasne, a jeszcze inna
basowe. Po zamontowaniu wkładki do ramienia mamy możliwość strojenia poprzez
ustawienie wysokości ramienia i zmianę kąta położenia igły. Jeśli ramię
podniesione będzie wyżej, wówczas uzyskamy wzrost wysokich tonów, a jeśli
niżej, wtedy przełoży się to na wzrost basu. Podaję tylko prosty przykład.
Odtwarzacze CD takiej możliwości manipulacji dźwiękiem nam nie dają.
Porównując
pana gramofony z tymi, które możemy kupić w sklepach to…
My nie robimy
rzeczy tanich, nie jesteśmy w stanie konkurować z masowo produkowanymi w
chińskich fabrykach z gramofonami za 2-3 tysiące złotych. Takie gramofony
różnią się między sobą tylko i wyłącznie designem, bo grają w zasadzie tak
samo. Ale z kolei chińska fabryka nie jest w stanie wyprodukować gramofonu w
tej klasie co nasze. Gramofony marki „J. Sikora Turnables” posiadają duszę, to
manufaktura, ręczna robota kilku osób.
Pana
gramofony cieszą się uznaniem wśród audiofili. Kim jest audiofil?
Audiofil
powinien być z jednej strony perfekcjonistą w dążeniu do jak najwyższej jakości
dźwięku, a z drugiej powinien mieć doświadczenie muzyczne, chodzić na koncerty,
obcować z muzyką na żywo. Jest to bardzo ważne, jeśli chce się stworzyć
perfekcyjny system dźwięku.
Ma
pan nabywców nie tylko z Polski…
Tak, w zasadzie
większość klientów jest z zagranicy. Mamy dystrybucję do takich krajów jak:
Niemcy, Francja, Szwajcaria, Anglia, Grecja, a także: Australia, USA, Singapur
i Hongkong. Niedługo nasze gramofony powinny pojawić się też na kilku nowych,
dalekowschodnich rynkach. W tej chwili
prowadzimy rozmowy z potencjalnymi dystrybutorami w Wietnamie oraz na
Filipinach. Duża w tym zasługa naszej obecności na targach audiofilskich: od
dwóch lat wystawiamy się na prestiżowych, największych w Europie targach audio
w Monachium. Nasze gramofony są tez regularnie prezentowane na wystawach w USA, Hong Kongu, czy w
Singapurze. W kwietniu lecimy do Chicago na
targi „Axpona” - największą tego typu imprezę w Stanach
Zjednoczonych.
Rozmawiamy
w pokoju, który od strony akustycznej jest specjalnie przystosowany do
słuchania muzyki. Często Pan w nim przebywa?
Kończę pracę o
godz. 16 i nie wyobrażam sobie, żeby nie przyjść tu na 2-3 godziny. Słuchanie
muzyki z winyla ma swoją otoczkę: trzeba rozgrzać system, trzeba wyczyścić
płytę. Potem można się już delektować dźwiękami. Ostatnio często słucham
Vivaldiego w wykonaniu orkiestry kameralnej. „Vivaldi in Venice – preformed by
Interpretti Veneziani” to zjawiskowe wydawnictwo, które zostało zarejestrowane
podczas występów w kościele San Vidal w Wenecji. Za produkcję płyty odpowiada
doskonały inżynier dźwięku Mike Valentine, który osobiście podarował mi ją w
prezencie podczas jednej z wystaw audio w Anglii, w ubiegłym roku. Słuchając
tej płyty można niemal poczuć jakbyśmy byli tam, w weneckim kościele, wśród
publiczności tego pięknego, kameralnego koncertu. Z resztą zaraz ją panu włączę...
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. Michał Dybaczewski |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
![]() |
Fot. J. Sikora |
Komentarze
Prześlij komentarz