Kuba Więcek "Multitasking" (Polish Jazz vol. 82): recenzja
Kiedy dwa lata
temu Kuba Więcek wydał swoją debiutancką płytę pod legendarnym szyldem Polish
Jazz byli tacy, którzy podchodzili do tego z dystansem. Był on widoczny także
wówczas, gdy okazało się, iż płyta nr 2 Więcka również wyjdzie spod skrzydeł
kultowej serii. Ten dystans wydawał się nawet zasadny, albowiem był to pierwszy
taki przypadek w kilkudziesięcioletniej polishjazzowej historii, dodatkowo
dotyczył świetnego, ale jednak jeszcze młokosa. Dystans, mniejszy lub większy,
musiał jednak pęknąć niczym bańka mydlana wraz z przesłuchaniem nowego
materiału.
Zanim jednak o tym, mały powrót do przeszłości: słowo o debiucie,
jako kontraście do rzeczy obecnych. Another
Raindrop była płytą ukazującą kunszt 22-letniego wówczas lidera, który
grając na dość nudnawych z natury saksofonach: altowym i sopranowym wydobywał z
nich nową jakość i melodykę. Tamta płyta była jednorodna kompozycyjnie, a w 13
krótkich utworach wybrzmiewała liryka typowa dla ducha polskiego jazzu.
W
następczyni zatytułowanej Multitasking
jej nie usłyszymy. Można się było tego spodziewać już po przedpremierowych
zapowiedziach wieszczących, iż w ruch poszła elektronika. Ale, że Więcek, wraz
z towarzyszącymi mu Michałem Barańskim (kontrabas) i Łukaszem Żytą (perkusja),
dokona tak dużej wolty stylistycznej, spodziewał się chyba mało kto. Efektem, muzyka
wymykająca się jednoznacznym klasyfikacjom i możliwościom szufladkowania. Na
moje pytanie o inspiracje, które „budują” treść albumu Więcek odpowiedział
dość lakonicznie: „Staram się słuchać wszystkiego dobrego i nowego co jest
wokół i jestem otwarty na to, że może mnie to zainspirować”.
Zatem otwierający
album utwór SUGARboost jest
zakorzenionym w bliskowschodniej etniczności dynamitem znanym z dokonań Shabaki
Hutchingsa. Nurt współczesnej sceny
brytyjskiej w polskim wydaniu brzmi bardzo przekonywująco i mam nadzieję, ze
ten pionierski krok postawiony na rodzimym gruncie będzie kontynuowany.
Elektronika, która w moich przypuszczeniach miała być jedynie ubarwiaczem
kompozycji odgrywa często rolę pierwszoplanową wytyczając ścieżki za którymi
podąża sekcja akustyczna: świetnie koegzystuje z nią perkusja i kontrabas
tworząc kompletne, choć zróżnicowane podwaliny dla saksofonowych wojaży Więcka.
W utworze Jazz Robots (z gościnnym
udziałem Marcina Maseckeigo) elektronika poszła w parze z dzwoneczkami tworząc klimat
znany z dziecięcej trylogii Raymonda Scotta Soothing
Sounds for Baby. Niespodzianki się na tym nie kończą. W piosence (tak!) Jazz
Masala pojawia się kolejny instrument: głos Michała Barańskiego imitujący
za sprawą hinduskiej techniki konnakol dźwięk tabli.
Dużo tego, wszystkiego, czasem się może wydawać, że
nawet za dużo, bo „trawiąc” jedne nowinki, musimy zmierzyć się z kolejnymi. Nie
jest to jednak zarzut, ale istota tego albumu, bo przecież termin multitasking definiowany jest jako umiejętność
wykonywania wielu czynności jednocześnie. Ćwiczmy zatem tę kompetencję,
traktując płytę Kuby Więcka jako idealny poligon doświadczalny.
(recenzja opublikowana w JazzPress, czerwiec 2019)
Komentarze
Prześlij komentarz